bronią? nie. z piersią. ale też niezupełnie.
a było to tak: gdy odrobinę odpoczęłam, doszłam do siebie, zrobiłam sobie wakacje dla psychiki i ciała, zaczęłam na nowo szukać kontaktu z sobą samą – z tą dawną kobietą którą znałam przed dwoma laty, i uznałam że czas wziąć się w garść.
polecam ustalanie konkretnych zasad i terminów.
najpierw zdecydowałam, że Mikołajek powinien spać we własnym łózku, próbowałam wcześniej wielokrotnie – usypiać go na rękach, usypiać w swoim łózku i przenosić do łóżeczka, zmuszać dzieciaka do samodzielnego usypiania u siebie – zawsze fiasko, częściowe lub całkowite z róznych powódów w które nie będę wnikać
zbawieniem okazał się dla mnie pomysł zdjęcia bocznej ściany łóżeczka ( nie, nie rozwaliło się:) i przystawienia go do mojego łóżka. ja leżę na swoim on na swoim. łózka są na tym samym poziomie. nawet jeśłi Misiek leży trochę na moim to go we śnie przesuwam..
udało się. nigdy nie wchodzi na moje łózko w nocy. a ja nie musze wstawać ze swojego gdy płacze w nocy ani nad nim ślęczeć w męczącej dla kręgosłupa pozycji, ani nosić go na rękach tam i z powrotem.
cud!
a odstawienie od piersi było prostsze niż myślałam!
— tydzień wcześniej ustaliłam datę, gdy nadszedł TEN dzień — po prostu to zrobiłam.
pierś podaję przed kąpaniem, póki jeszcze jest mleczko, aby nie było tak drastycznie dla mojego organizmu (odciągania nie lubię)
potem kąpiel, ubieramy się i wskakujemy do łózka, opowiastka z książeczki, gasimy światło i spać.
tego wieczoru Mikołaj histeryzował okrutnie – jego prawo, ale byłam twarda, po dwu godzinach (sic! ) więc przestał…
i usnął
budzi się jak zwykle około 2 nad ranem i wypija ogromną butlę dwustu ml..
i cześć pieśni. następnego dnia mały usnął bez histerii
i pomyśleć że to było tak niemal bezbolesne a ja nie mogłam znaleźć w sobie siły by odstawić od piersi
ale znalazłam w sobie tę siłę, (mimo tysiąca problemów które wytrącały mnie z równowagi) i cieszę się bo dziecko było już na to gotowe 😉