gdy dziecko mi się jeszcze nie wykluło przyszedł mi do głowy taki ambitny pomysł, aby zacząć uczyć Mikołaja języków obcych od dnia narodzin, niemalże…
zaczęłam wprowadzać tę idee fixe w życie. ustaliłam dwa dni na angielski i dwa na francuski. wszystko było przemyślane, zaplanowane i realizowane… do czasu.
tak, stosowałam wszelkie techniki, jakim zawdzięczałam kiedyś własną skuteczną naukę języków. chciałam by dziecko angażowało wszystkie zmysły w poznawanie obcej mowy, by było niejako otoczone językami. ta metoda jak sądzę nazywa się "immersion" czyli zanurzenie w języku. mój syn od maleńkiego słuchał piosenek z nośników audio, słuchał mnie jak śpiewam, słuchał książek czytanych w obcych językach, miał zabawki gadające i śpiewające, oglądał filmy w angielskiej i francuskiej wersji językowej. wymyśliłam nawet, że łatwiej będzie mu kojarzyć języki, jeśli będzie mógł "rozmawiać" z postaciami z bajek. zdobyłam więc maskotę francuskiego BAbara i mnóstwo innych postaci z filmów angielskich. tyle wysiłku! i tyle zabawy bo ten eksperyment był dla mnie bardzo interesujący i pociągający.
czy nie obawiałam się, że dziecko będzie miało problemy z polską mową?
zupełnie nie. literatura fachowa wypowiada się pozytywnie o kontaktach z językami obcymi od dzieciństwa. tak, to rozwija dziecko intelektualnie. jest mu potem dużo łatwiej uczyć się w ogóle, a języków szczególnie…
szkoda jednak, że przy nadmiarze problemów życiowych zabrakło mi w pewnym momencie …czego? czasu, siły, motywacji? myślałam – czy dwa języki to nie przesada? czy może w ogóle powinnam porzucić pomysł uczenia dziecka języków? znajomi mnie krytykowali lub ironizowali, zaczynałam powątpiewać w swoją idee fixe.
a teraz ? cóż, straciłam nawyk i z rzadka puszczam tylko dziecku jakieś piosenki. nie wspomnę zaś już o żywej mowie, o rozmawianiu z nim po francusku czy angielsku… przeplatanka polsko-obca jest niewskazana jak sądzę. a ponieważ trudno mi tu u rodziców w domu być konsekwentnie francuską lub angielską przez dłuższy okres, po prostu trudno mi zastosować się do swoich dawnych zasad, całkiem je niemal porzuciłam.
szkoda 😦
czy znajdę w sobie siłę by do nich powrócić? nadal uważam, że moje dziecko ma tyle do zyskania i nic do stracenia. wiem przecież że nie będzie mnie nigdy stać na obcojęzyczne przedszkola szkoły i kursy. to co ja moge mu teraz dać więc byłoby chyba najcenniejsze.
a te "okna możliwości językowych" zamykają się ok 7 roku życia. zostało więc już tylko 6 lat!