a w tym roku napisałam kartki Bożonarodzeniowe. nie elektroniczne. nie emailowe. papierowe. jak przed laty.
jeśli ktoś zapyta mnie po co ? nie odpowiem od razu.
jeśli będzie to przyjaciel wierzący powiem — och, wiesz… powrót do korzeni, mozolne poszukiwanie dawnych wzruszeń i uniesień, dawnej osobowości silnie katolicko religijnej. i coś w tym jest, z prawdy
a jeśli będzie to przyjaciel nie-do-końca-wierzący powiem — och, wiesz…to taki prosty sposób, taki pretekst, by odnaleźć poplątane albo zerwane nici dawnych znajomości. kiedyś cennych. i przyjaciół. aby się nie narzucać. nie dzwonić, nie smsować. nie zmuszać, bo może wcale mnie już nie pamiętają? nie chcą? pamiętać
taki trik. bo kontakt wymaga trochę wysiłku. dla mnie wysiłkiem było zmobilizowanie się do napisania kartek – dla nich – skontaktowanie się ze mną po długim czasie
jak się uda – świetnie.
jak nie — cóż, widać to był węzeł gordyjski a nie nić ariadny