no tak. po tygodniu niemal pobytu u rodziców poza miastem zaczynam tęsknić za moją dietą wege. co prawda gotowanie w nie swojej kuchni może być koszmarkiem, nawet u własnej mamy
-bo układ sprzętów inny
-bo przybory do których przyzwyczajona jestem nie takie, niewygodne
-bo zawsze jakichś przypraw brak
-bo na tej a la wsi brak produktów, których potrzebuję
14.00. zaglądam do dziecka, śpi jeszcze, niech pośpi z pół godziny jeszcze to zdążę.
zaczynam gotować a po 5 minutach głos babci — Asia! Chodź! — czyli obudził się brzdąc 😦
gotujemy więc razem. mały obok przy zlewie, bo się nie chce ode mnie odkleić jak zwykle po obudzeniu. wyjada groszek z puszki. wkrótce część groszku ląduje w zlewie… "UWIELBIAM" GOTOWAĆ Z DZIECKIEM ehh :((
w garnku powstaje improwizacja na temat bhadźi, warzywnej potrawy, której nauczyła mnie pewna Pakistanka.
improwizacja bo
zamiast oliwy olej słonecznikowy
trochę cebulkiw kostkę
zamiast bakłażana cukinia i kabaczek krojone drobno
kilka kartofli również krojone drobno
zamiast groszku mrożonego puszkowany
zamiast kurkumy i kolendry… nic 😦
trochę chilli mielonego
trochę ostrej papryki
sól
myślę, że będzie zjadliwe tylko niezbyt azjatyckie…