Nareszcie. Udało mi się dotrzeć na spotkanie Klubu Poszukiwaczy Słowa – wrześniowe.
Stęskniłam się za spotkaniami, za wierszami, za kontaktem z ludźmi, którzy piszą i poezję lubię i są w podobnym często emocjonalnym klimacie.. Steskniłam się, bo nie mam takiego komfortu aby być tam gdy nie mam opieki nad dziecmi. Ale czyż ja jedna mam problemy? Inni nie moga na czas wyjść z pracy, muszą opiekowac się chorym małżonkiem … życie
Nie miałam przygotowanego wiersza nowego o temacie Powroty, jednak przygotowałam coś starego :
Ciekawe.. wiersz ten znalazł sie kiedyś w tomiku przygotowanym przez Staromiejski Dom Kultury. Recenzjował go tam mój wykładowca z Polonistyki – pan Jarek Klejnocki..
I jakoś.. nie zakłuło go w oczy moje przestawienie – „muszli zapiaszczonych zapach… „
a tu .. kogoś na spotkaniu jednak .. tak..
Czy tak brzmi lepiej? chyba nie, bo nie poprawiłam. To kwestia rytmu, nie tylko inwersji .. która niby anachroniczna, ale tu.. ma się dobrze
***
tęsknotę pamiętam
jak szum wiatru w powrotach fal
szarości bezkres pokrzykiwań mew bezustanny chrobot
milkły stłumione
sól na wargach i dłoniach
słone ślady na nogawkach dżinsów
muszli zapiaszczonych zapach
nocą
na plaży w Clifton
brutalny dotyk ostrych kamieni i piasku
okrzyk i urwana rozmowa
nas troje
pamiętam
jak dziś
nawoływanie dzieci i czerwoną sukienkę Mominy
2004 Clifton Pakistan
………………
Na tym spotkaniu przeczytałam też te dwa ostatnie wiersze, które poniżej, oraz pochwaliłam się wysłaniem tomiku na konkurs Bierezina..
Nie udaje mi się nic uzyskać na konkursach, ale .. czy mam tracić nadzieję?
scena czyli mam gdzieś te jasełka trans i metroseksualne
scena mnie…
nie inspiruje
nigdy nie byłam
na pokaz
nawet i teraz
wieszać swoje cenne imię na plakatowisku
facebooka
jest mi boleśnie
scena mnie…
nie inspiruje
nigdy nie wkładałam
koturnów i masek
nawet i teraz
moje trzy nazwiska, pięć imion i jeden
pseudonim
nie dookreśla
mnie, bo życie to nie scena
i nie teatr
więc nie ściągam kiecki
nie wkładam męskich spodni
by pozwolili mi wystąpić
w jednym akcie
mister(yj)nej farsy
jako prawdziwa kobieta
pajęczyna
Utkałeś ogród z pomysłów
rozpięty jak pajęczyna
od wschodu do zachodu
heksagram rolniczych marzeń
tutaj północna gryka
a tam na południu groch
pot wsiąka w twoją ziemię
przesycasz słowa treścią
duch kręci ci szybko nad głową
ósemki bez końca ósemki
jesteś raz tu raz tam
i jeszcze zaraz gdzieś dalej
a wszędzie nieskończoność
a wszędzie tyle tej treści
zorałeś żyzne pola
ścieżkami swoich myśli
tysiąc ich
sto tysięcy?
trójkąty w zbożu nie kręgi…
ale jest czas zastoju
pokoju czas spokoju
muzyki i napoju
co więcej niesie treści?
lecz
mój boże
czemu?
czemu nie śpiewa nikt pieśni
nie woła nikt perliście tych słów co odfruwają?
gdzie jest ta dzika ta piękna
długowłosa i czarna
kobieta pająk zasnuta
w pamięci pokoleń i krajów
mówisz – „patrz – o tu, jej oko
zagląda tu z chaty trójkątów
o widzisz…
tu ją schowałem”
lecz gdzie miejsce na płaszcz jej
krwisto-srebrzysty pod żurawiem
u studni
płaszcz księżycowych cykli
gdzie jest przestrzeń oddechu
na zapaski i szeroką hen chłopską
spódnicę
bruzdami życia własnoręcznie wyszywaną