W tym roku robimy codziennie poranne rodzinne „kółko” i czytamy Biblię. Taką z obrazkami, dla młodzieży (prawie) całą. Potem naszą Księgę zasad do której wpisujemy co komu przyszło do głowy, że jest rodzinnie istotne (prawa, obowiązki itd)
Wiedziałam co w tej biblii siedzi, ale zaryzykowałam…
No.. i nie da się nie zauważyć kontrastów i zgrzytów.
I nie da nie skomentować i nie tłumaczyć. A czyż pismo nie powinno się bronić samo?
Hmm… Zabijają się w rodzinie, bóg chce by ojciec zabił syna, żona oszukuje męża, jawnie piszą — matka kochała jednego syna, ojciec zaś drugiego..
A potem czytamy w naszej księdze rodzinnej — nie bijemy, nie oszukujemy..
Biblię czytac trzeba, choćby po to by wiedzieć co tam jest. Ale cóż. Ja mówię— wiesz , ten fragment to nie był z natchnienia Boga prawdziwego, nie wiem po czorta go tu włączyli, a inny to w ogóle przedstawia prawo ludzkie, nie kosmiczne..
PRAWDZIWY BÓG JEST MIŁOŚCIĄ. FULL STOP.
Pytają mnie czemu nie jestem katoliczką. Ależ byłam! Chodziłam do kościoła. Potem także do meczetu, zboru i synagogi. Do zaratustrian mnie nie wpuścili (powiedziałam że jestem katoliczką! głupio, nie lubią się.. ) Przeczytałam Bilblię i Koran. Wiem co tam jest. Min dużo szowinizmu i praw bogów nie Boga.
Prawda jest poza religiami.Co nie oznacza by wszytko w czambuł odrzucać. Świętujemy święta i obyczaje. Bo są prastare i katolicy ich nie wymyślili.