Pewnie nigdy nie będzie różowo.
Pewnie nie.
Dziś padam z nóg. Od trzech tygodni piszę książkę. Wczoraj wydrukowałam i zrobiłam poprawki do 170str. W nocy. Zarywam noce od blisko dwu tygodni, bo co się da zrobić przy dzieciach nawet bardzo samodzielnych, to się da, a co co się nie da … to się nie da!
Pisać ciężko przy nich.
Skończyłam więc. Mam poczucie, że w wakacje pracuję ciężej niż zwykle choć są to rzeczy najbliższe mojemu sercu. Zabrałam sie za polepszanie serwisów w necie. Ma być tak jak wszyscy radzą. Z jakością, nie tyllko zawartością, krótko, z wordpressem, intro i logo itd itp.. Za darmo to nie jest…
…………
a przecież ja nie mam pieniędzy
czy mnie stać na to by wydawać na coś co być może donikąd mnie nie doprowadzi? bo nie będę miała dość siły, za dużo będzie kryzysów, takich chwil jak ta, gdy jest prawie 4 rano, ja siedzę ,piszę i ryczę . I moge sobie tłumaczyć, że jestem słabsza emocjonalnie bo wyczerpałam siły pisaniem trudnej jak cholera książki o sobie, po nocach, z dziećmi, pracując nad innymi rzeczami także
albo że po prostu jestem słabsza bo zbliża się miesięcznica, i wysysa ze mnie siły…
Ale to wszystko jest głębsze.
Czuję, że nie uniosę kolejnej krytyki. I nie wiem co mam robić. Czy zamknąć wszystko w cholerę. Wszystkie serwisy interentowe, które tylko ulegają przeobrażeniom wg kolejnych moich i cudzych koncepcji ale nigdy nie przynoszą dużej popularnośći i satysfakcji mi pełnej
czy mam to wszystko usunąć? czy zamknąć dziub na kłódkę, czy usunąć się z fb, bo zalazłam za skórę nawet na grupie fb o rodzicielstwie bliskości mówiąc że trochę dyscypliny trzeba, oraz że samotna matka czasem nie może dziecka nie zostawić samego w pokoju, bo jak tego nie zrobi, to mu krzywdę zrobi ze swojego przemęczenia i bezsilności..
czy ktoś to chce rozumieć? nie, wszyscy są idealistycznie różowi.
próbuję znależć drogę i do toksyków i do wierzących w szkołe, i do alternatywnych i do wierzących w edukację demokratyczną i pełną wolność dziecka..
ale może tak się nie da?
nikt nie ma pełnej wolności przecież. moja wolność jest ograniczona Twoją..
i czemu nie jestem w stanie powiedzeć wprost człowiekowi — na moim fb — nie wymądrzaj się bo piszesz BZDURA pod moim postem a potem mówisz o tym że każdy ma prawo mieć inne zdanie bez oceniania. kur…w.a!
i czemu nie jestem w stanie powiedzieć wprost na moim blogu ! człowiekowi od alternatywnej edukacji — nie wymądrzaj się! nie masz nawet dzieci a zwodzisz innych! dzieci nie mogą siedzieć przez grami cały dzień bo się uzaleznią i przestaną czytać ! fakt!
i co że przestaną czytać ! to źle! bo póki co inteligencja i myślenie opiera się na czytaniu i słuchaniu nie na grach internetowych..
mam doła. mam jazdę. nie widzę sensu w tym wszystkim. za wiele chciałabym zrobić, a nic tak naprawdę nie robie dobrze.
porzucam edukację i języki , bo chce to rozszerzyć a może dlatego że chcę pisać.. Ale może źle robię. może zawsze powinna tylko dawać te lekcje i pogodzić się z tym że będę sobie tylko korepetytorką lektorką i nigdy nie zarobię wiecej niż 3 tysiące i nigdy nie zabiorę dzieci na porządne wakacje.
I zawsze będę musiała słuchać jak to rodzice mi pomagają, płacąc mi za wakacje, albo bawiac dzieci. Co jest prawdą.
Tylko że uwiera mnie to, że na mnie wszyscy patrzą jak na wariatkę. cała moja rodzina uznaje mnie, z wyjątkiem ojca (ale jego tez uważają za świra) za wariatkę – bo nie szczepię, nie chrzczę, nie daję antybiotyków. moje dzieci mają zdrowe zęby, nie chorują.
jestem odmieńcem. ale czemu nikt z rodziny otwarcie tego nie pochwali. kur..w.a nie pochwali.! dlaczego fajniejsze jest ciasto czekoladowe kogoś innego z rodziny, albo nowe mieszkanie…
Dlaczego wszyscy chwalą mojego brata, który zarabia kasę, i chyba ledwie już zipie i ma dosyć, ale ma czym się pokazać
a ja .. nie mam nic na pokaz. I nawet jak napisze ksiązkę to nie moge się pochwalić – bo jest o toksycznych związkach czyli tym czego oni się wstydz ą. A jak napisze wiersz. to go nie zrozumieją.
oczywiście , nic nie udowodnie.. a jednak.. jak wrzuciłam obrazek swój to w życiu nie miałam tylu polubień co inni
i o co mi chodzi? chcę je mieć? cz yto świadczy o lubieniu? o zainteresowaniu? chyba trochę tak. zwłaszcza jak polubiają właśni rodzice.
ja nawet nie wiem czy moi rodzice bardziej są ze mnie dumni, wstydzą się, chcieliby żebym wreszcie zamknęła buzię bo za dużo mówię, czy też są mi wdzięczni że ktoś im to wyjął z ust, bo ile można o niektórych rzeczach nie mówić..
boże boże jak mi jest dziś strasznie źle, samotnie, trudno. w ogóle nie wierzę znów że cokolwiek mi się uda.
mimo że już zaprojektowałam logo do serwisów które mają zastąpić stare blogi. wszystko trzyma się kupy. mam mieć nową stronę główną
wiem co zrobić żeby yb był lepszy,
wiem na razie teoretycznie. a tak w ogóle to siedzę i ryczę. bo jak bym ogarnęła technikę – ktoś ma mi ją ogarnąć to czy ja ją na codzień bede ogarniać? czy znów nie będe miała problemów z komputerami, edytorami itd?
czy znów dam radę znieść krytykę?
olivier roland dobrze mówił — nie sztuka zaczać, wymyślić blog, wiedzieć co dalej.. sztuka przetrwać kryzysy, wciąż w siebie wierzyć
sztuka znaleźć te odpowiednie osoby które będą w ciebie wierzyć jak Ty przestaniesz wierzyć.
czy ja mam takie osoby? no nie mam. to tu to tam. ktoś jest. Ale te osoby zwykle nie żyją moim życiem. One mogą mnie emocjonalnie wesprzeć jakoś, ale nie sprawią że ja uwierzę w siebie i będę miała większą moc, pisania wydawania robienia popularnych filmów.
nie mam wokół siebie grona takich kobiet blogerów
olivier roland to tworzy, ale uznalam że jego kurs jest dla mnie za drogi.. to wsparcie było za drogie. i znów zostałam sama.
rodzina nie wspiera i nie bedzie wspierać
znajomi nie za bardzo wiedzą o co mi chodzi. pojedyncze osoby. ale nie są ciągle ze mną. są zwykle gdzieś dlaeko.
nikt tak naprawdę nikt nie wie jakie męki codziennie przechodze próbuję dokonać niemożliwego , słuchac dzieci, jednoczesnie jadac samochodem , nie wkur..wić się ,.. i pomysleć o tym co mam zrobić, napisać.. , stworzyć
jakie męki przechodzę będąc cały dzień uśmiechniętą mamą, po nocy nad kompem po pisaniu..
wzięłam na siebie edu domową więc dzieci są non stop ze mną. za nic w świecie tego nie zmienię, bo one nie chcą iść do przedszkoli i szkól. dałam wolność i jej nie odbiorę. ale dużo mnie to kosztuje. choć duzo nerwów kosztowało też bycie w szkole, wożenie, dogadywanie się z idiotkami nauczycielkami. sorry, nie mam ochoty nawet przebierać w słowach. zreszta sama byłam taką idotką..
tym bardziej myślę kurde no już kobieto , no już zmień się, spójrz jak może być inaczej!
piszę i ryczę. i robię EFT/ i nie chce mi się spać. a jutro będę zaniedbywać mojego maluszka . a dziś na niego wrzeszczałam bo jestem na skraju wytrzymałości nerwowej. za dużo robię. za dużo jeżdzę. powinnam gdzieś oddać dzieci po napisaniu ksiązki i przez tydzien spać ale przecież ja i lekcji trochę mam, i dzieciom chcę dać dziadków czyli je tam wiozę , i na trampoliny dziś poszłam, bo nie umiałam odmówić jednak, może chciałam ale wiedziałam że wieczorem będzie męka.
LEszek Żądło mi powiedział, że przecież DDA tak ma..
wcześniej czy poźniej cofka, nadwrażliwość.. to prawda. ja o tym zapominam bo baaaardzo dużo, od cholery robię pracy nad sobą
ale zawsze już będę DDA. zawsze będę mieć problem z poczuciem własnej wartości i poczuciem odrzucenia. ZAWSZE. tylko mniejszy lub większy. To prawda.
boże boże… ale dno
i na dodatek zrobilam gdzieś błąd ort i teraz nie mogę go znaleźć. boże ale dno.
boże boże niech mój syn tego nie przechodzi. czy jest dla nie go jakaś szansa bo był w toksyczności „tylko” 9 lat???
chyba nie. przeciez najważniejsze jest wczesne dzieciństwo.
a ja się wydzieram na 3 latka, bo jestem przemęczona. i uciszam go jak przychodzi mi coś pokazać.
jaka jestem wredna matka. jak w ogóle moge coś powiedzieć o nawet staraniu się być matką pokojową (no ale kur..wa staram się!) jeśli robię takie rzeczy, i jestem DDa więc nigdy nie będę normalna.. i pokojowa bo zawsze mam w sobię więcej złości niż inni…
boże ale dno.